Czło­wiek ak­to­rem w te­atrze świa­ta. Roz­waż pro­blem i uza­sad­nij swo­je sta­no­wi­sko, od­wo­łu­jąc się do frag­men­tu utwo­ru Stefana Chwina Syn kamienia oraz do wy­bra­nych tek­stów kul­tu­ry.

Autor: Marta Grandke

Ludzie często nie są ze światem szczerzy, ukrywają swoje emocje, ćwiczą uśmiechy i planują w myślach rozmowy tak, by nie pomylić się i nie pominąć w jej trakcie odpowiedniej kwestii. Można postawić odważną tezę, że mało jest w codziennym zachowaniu ludzi naturalności, że bez ustanku muszą się oni mierzyć  z wymogami dotyczącymi ich zachowania, z konwenansami i oczekiwaniami reszty społeczeństwa. Człowiek więc faktycznie może być aktorem w teatrze świata,  nieustannie przybierać maski i odgrywać role, jakie narzucają mu inni ludzie – rodzina, współpracownicy, społeczeństwo, naród. Problem ten został także zobrazowany wielokrotnie w literaturze, za pomocą znanego motywu “theatrum mundi” (teatr świata). Pojawia się on między innymi w powieści Stefana Chwina “Syn kamienia”, w “Lalce” Bolesława Prusa oraz w “Ferdydurke” Witolda Gombrowicza. 

Stefan Chwin w swojej powieści opisuje postać Eryka, młodego chłopca, który pewnego dnia zaczyna ćwiczyć przed lustrem uśmiechy, których zadaniem jest zadowolić jego przybranych rodziców. Eryk kocha ich szczerym uczuciem, jednak decyduje się na odgrywanie przed nimi roli zawsze zadowolonego, uśmiechniętego syna. Jego intencje są więc prawdziwe – chce uszczęśliwić rodziców. Eryk udawał uśmiechy tak długo, że w pewnym momencie sam już nie wiedział, co było pierwsze – radość czy uśmiech? Czy to uczucia powodowały, że się uśmiechał, czy może uśmiechanie się powodowało, że odczuwał szczęście? Granice między grą a prawdziwymi uczuciami zatarły się dla niego. Pewnego dnia Eryk odwiedził z rodzicami teatr i aktorzy wzbudzili w nim niesmak – zarabiali na życie w cudzych ubraniach, wykrzywiając twarz i mówiąc słowa, które napisał dla nich ktoś inny. Dopiero z czasem Eryk nabrał do nich szacunku, gdy spojrzał na nich z innej perspektywy – aktorzy potrafili się zawsze odpowiednio zachować, nigdy nie tracili pewności siebie, a jeśli czuli się inaczej niż powinni, to grali i nikt nie orientował się w ich oszustwie. Eryk zaczął postrzegać więc aktorstwo jako przydatna umiejętność radzenia sobie w życiu z oczekiwaniami innych. Tym samym Eryk odkrył prawdę o tym, jak działa społeczeństwo – człowiek nigdy nie może być w pełni sobą, ponieważ zawsze musi wejść w jakąś rolę, której oczekują od niego inni ludzie. 

Motyw teatru świata wykorzystany został także w powieści Bolesława Prusa “Lalka”. Pisarz sportretował społeczeństwo jako uwiązane w oczekiwania innych, wchodzące w przypisane im role, a jeśli ktoś zaczynał się wyłamywać z przypisanego mu miejsca – jak Stanisław Wokulski – to boleśnie dawano mu odczuć, że jego zachowanie jest niestosowne. By zbliżyć się do swojej ukochanej, Wokulski musi przywdziać maski i włączyć się do spektaklu, jaki rozgrywa się wśród arystokracji, odegrać swoją rolę tak, jak należy – dopiero wówczas zostanie on przez towarzystwo zaakceptowany. Jego naturalność i sposób zachowania nie są mile widziane, a sam Wokulski z niechęcią myśli o panujących tam konwenansach. Nie ma jednak wyboru – musi je zaakceptować, bo sam w pojedynkę nie zmieni tej tradycji. Prus sportretował w swej powieści wyższe warstwy społeczne, arystokrację, jako uwikłaną w niekończący się korowód kolejnych ról i konwenansów, które więziły ludzi, a jednocześnie pozwalały im odciąć się od reszty społeczeństwa, które nie było dopuszczone do ich stylu życia. Pojawia się też postać Rzeckiego, który co niedzielę układa marionetki na wystawie sklepowej – traktuje je jak żywych ludzi i zastanawia się przy tym zajęciu nad kwestiami egzystencjalnymi. Rzecki myśli także o ludziach jako o marionetkach, którymi kieruje ślepy los, a one same mogą jedynie odgrywać swoje role, bez wpływu na fabułę sztuki, w której grają.

Kolejnym przykładem teatru życia i odgrywania ról przez ludzi, jest Gombrowiczowska gęba. W “Ferdydurke” pisarz opisuje on relacje międzyludzkie i wszystkie maski, jakie ze względu na nie wkłada człowiek. W zależności od sytuacji każdy odgrywa inną rolę – ojca, matki, dziecka, ucznia, nauczyciela, pracownika…  W każdej z tych ról wkłada się inną maskę, człowiek nie jest nigdy w pełni sobą. Wpływ na to mają także społeczne konwenanse, które narzucają ludziom sposób, w jaki powinni się zachowywać, znajdując się w danej sytuacji. Gombrowicz dostrzegł, jak sztuczne potrafią być relacje międzyludzkie i przyrównał je właśnie do maski, gęby, zakładanej na czas każdej z nich. Człowiek staje się swoją funkcją, którą odgrywa dla innych. Nigdy nie jest naturalny, autentyczny, prawdziwy i tym samym dający się całkowicie poznać, a Gombrowicz wnioskuje także, że nikt nie jest w stanie przed tym uciec.

Podane przykłady pokazują, że człowiek faktycznie może być odbierany jako aktor w teatrze życia. Funkcjonuje on bowiem w nieskończonej sieci zależności, zobowiązań, obyczajów i konwenansów, które wymagają od niego konkretnego zachowania. Człowiek przyjmuje w swoim życiu wiele funkcji, które stają się jego rolami, nigdy więc nie jest do końca szczery i autentyczny. Kolejne maski przysłaniają jego prawdziwe “ja”, które ukryte jest przed światem, który nie chce go tak naprawdę widzieć.

Dodaj komentarz