Najpiękniejsze wiersze o górach

Natura jest motywem przewodnim tekstów kultury od wielu stuleci. Poeci czerpią natchnienie z roślin, zwierząt oraz różnych krajobrazów. Szczególnie z tej ostatniej rzeczy. Pięknymi porównaniami i opisami próbują oddać jak najlepiej majestat otaczającej nas przyrody. Wiersze z zachwytem opisują puste, trawiaste stepy, szum błękitnego morza czy potęgi jaką reprezentują górskie szczyty.  

Nasz wybór wierszy o górach

*** Ciche mistyczne tatry – Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Ci­che, mi­stycz­ne Ta­try, owe wiecz­ne głu­sze
zi­mo­wych, śnież­nych pu­styń, owe za­pa­dli­ska
nie­do­stęp­ne wśród zło­mów, gdzie je­den się wci­ska
mrok i gdzie wi­cher koń­cem swych skrzy­deł ude­rza
z głu­chym ję­kiem, jak koń­skie na polu ko­py­to,
ude­rza­ją­ce w zbro­ję mar­twe­go ry­ce­rza:
ty, pust­ko, w sie­bie wo­łasz błęd­ną ludz­ką du­szę…

Ty, pust­ko nie­ska­la­na, kędy myśl czło­wie­ka
w dum­ną, zim­ną sa­mot­ność wol­no się od­wle­ka,
jak lew ran­ny w pie­cza­rę za­pa­dłą i skry­tą;
ty, pust­ko nie­ska­la­na, gdzie się du­sza rzu­ca
zmę­czo­na i po­nu­ra, by z krwi ochło­dzić płu­ca,
oczy myć z ku­rzu, ręce ogar­ty­wać z bło­ta…

O Ta­try! Jak­że dro­gą jest wa­sza mar­two­ta!
ten chram, kędy ofia­rę nie­zmier­ne­mu Bogu
od­pra­wia wiatr u ska­ły lo­do­wej oł­ta­rza,
a tej mszy słu­cha tur­ni zwie­szo­nych mil­czą­cy
tłum i bia­łe­go lasu prze­past­na ciem­no­ta
i kę­dyś ucze­pio­ny na szczy­to­wym rogu
blask wscho­dzą­ce­go słoń­ca, co lody roz­ża­rza,
na kształt lam­py ofiar­nej, u stro­pu wi­szą­cej…

A kie­dy się gwiaz­da­mi za­świe­cą prze­strze­nie
wie­ku­iste­go nie­ba i nie­prze­nik­nio­ne
zej­dzie na zie­mię nocy zi­mo­wej mil­cze­nie:
wów­czas mi się wy­da­je, że już lat ty­sią­ce
ubie­gły, że już ży­cie daw­no po­grze­bio­ne
i że jest to dusz ludz­kich, daw­no nie pa­mięt­nych
dusz do sza­łu zu­chwa­łych, do sza­leń­stwa smęt­nych,
uro­czy­sko gro­bo­we, sen­ne i mil­czą­ce.

Melodia mgieł nocnych – Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Ci­cho, ci­cho, nie budź­my śpią­cej wody w ko­tli­nie
lek­ko z wia­trem plą­saj­my po prze­stwo­rów głę­bi­nie…
Okrę­caj­my się wstę­gą na­oko­ło księ­ży­ca,
co nam dala prze­źro­cze tę­czą bla­sków na­sy­ca,

i wchła­niaj­my po­to­ków szmer, co toną w je­zio­rze,
i limb szu­my po­wiew­ne, i w smre­ko­wym szept bo­rze,
pij­my kwia­tów woń rzeź­wą, co na zbo­czach gór kwit­ną,
dźwięcz­ne, barw­ne i won­ne, w głąb wzla­tuj­my błę­kit­ną.
Ci­cho, ci­cho, nie budź­my śpią­cej wody w ko­tli­nie,

lek­ko z wia­trem plą­saj­my po prze­stwo­rów głę­bi­nie…
Oto gwiaz­dę, co spa­da, leć­my chwy­cić w ra­mio­na,
leć­my, leć­my je że­gnać, za­nim spad­nie i sko­na;
pu­chem mle­cza się baw­my i ćmy bło­ną prze­źro­cza,
i snów pie­rzem pu­szy­stym, co w po­wie­trzu krąg to­czą,

nie­to­pe­rza ści­gaj­my, co po ci­chu tak leci,
jak my same, i w ni­kłe opla­taj­my go sie­ci,
z szczy­tu na szczyt prze­rzuć­my się jak mo­sty wi­szą­ce,
gwiazd pro­mie­nie przy­bi­ją do skał mo­stów tych koń­ce,
a wiatr na nich na chwi­lę uci­szo­ny od­pocz­nie,
nim je ze­rwie i w plą­sy znów po­go­ni nas skocz­nie…

Góry – Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Jak ci­che są te góry, gdy leżą pod śnie­giem,
za­szy­te w bia­ły ca­łun ko­sów­ko­wym ście­giem!
Choć nie­ży­we na po­zór, są tyl­ko w le­tar­gu.
Cza­sem wstrzą­sną się, z pier­si zrzu­cą sto­sy piar­gów
i prze­cią­gną się we śnie.
Wów­czas jak garść li­ści
spa­da­ją z nich naj­lep­si, naj­pierw­si tu­ry­ści…
To­wa­rzy­sze ich po­tem za­szy­wa­ją w płót­no
i nio­są ku ni­zi­nom ścież­ką bla­dą, smut­ną…

Poranne białe – Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Po­ran­ne bia­łe pły­ną mgły
pod Be­skid mo­dro­si­ny;
nad Gra­na­ta­mi słoń­ce się lśni
przez srebr­ne pa­ję­czy­ny.

W ko­tli­nie, ni­sko, scho­dzi cień
w ciem­nych je­zio­rek głu­szy;
bla­dy, je­sien­ny, po­wsta­je cień
i ran­ną rosą pró­szy.

Na hali de­ski pu­stych strzech
z da­le­ka lśnią od słoń­ca;
do­ko­ła tra­wa, ka­mień i mech,
pust­ka, jak grób mil­czą­ca.

Spo­za prze­łę­czy lecą mgły,
z szu­mem się w gó­rze mącą
i za­pa­da­ją jak ludz­kie sny,
w prze­paść jak grób mil­czą­cą.

W Tatry – Władysław Ludwik Anczyc

Hej za mną w Ta­try! W zie­mię cza­rów,
Na stro­me szczy­ty gór.
Okiem roz­bi­jem dal ob­sza­rów,
Czo­ła­mi się­gniem chmur.

Po­nad prze­pa­ście na­sza dro­ga,
Od­waż­nie, bra­cie mój!
Od lu­dzi da­lej – bli­żej Boga
Ha, już je­ste­śmy – stój!

Patrz, jak w głę­bi­nach bia­łą pia­ną
Po­to­ków kipi war…
Po­tęż­ną falą roz­hu­ka­ną
W gra­ni­tach żło­bi jar.

I siłą w hale się prze­rzy­na,
W ju­ha­sa Boży świat,
Gdzie w szma­ragd stroi się do­li­na
I w róż­no­barw­ny kwiat.

Tu znów igli­ca za igli­cą
W nie­bio­sa pię­trzy się;
Patrz, jak urwi­skiem – bły­ska­wi­cą –
Ko­zi­ca trwoż­na mknie.

I z by­strej tur­ni nad je­zio­ra
Wie­czy­sty zbie­ga chłód,
Gdzie się prze­cią­ga Mnich-po­two­ra
W zwier­cia­dle czar­nych wód.

Tam wstę­gą bia­łą nurt sze­ro­ki
Śle w prze­paść gła­zów złom
I bły­ska­wi­ca drze ob­ło­ki,
Po gro­mie wali grom.

Zda się, że wstrzą­sa gór po­sa­dę
Grom zdwo­jon echem burz,
Zda się, że nie­sie nam za­gła­dę,
Że ko­niec świa­ta już.

Lecz bu­rza co­raz ni­żej scho­dzi,
Pio­ru­nów słab­nie trzask –
Wy­bie­głe szczy­ty z chmur po­wo­dzi
Ob­le­wa zło­ty blask.

Ger­lach, Łomni­ca i Lo­do­wy
Nad bia­łe mo­rze chmur
Pod­no­szą swo­je dum­ne gło­wy:
Kró­le ta­trzań­skich gór.

Uczu­cie wznio­słe, nie­po­ję­te
W pier­si nie mie­ści się.
i ja­kieś tchnie­nie won­ne, świę­te
W nie­bio­sa ser­ce rwie.

Od­da­lo­ne­mu od trosk zie­mi
Zda się, że nie­bios próg,
Że sta­nął mię­dzy wy­bra­ne­mi,
Że tu za­miesz­kał – Bóg

Morskie oko – Józef Przerwa-Tetmajer

Skąd­że to wiel­kie i ci­che zwier­cia­dło
Na Kar­pa­ty spa­dło?
Któż nad nim te na­gie ska­ły
Usta­wił w oł­tarz wspa­nia­ły?

Wierz­cho­łek jego sze­ro­ko otwar­ty
Stoi w sa­mym nie­bie;
Ni­żej się wije ob­łok roz­dar­ty,
Grzmo­tem prze­ma­wia do cie­bie.

Ugnij ko­la­na i po­chyl gło­wę!
Wi­dzisz li tego ol­brzy­ma?
Zwie­sił na cie­bie ogro­mu po­ło­wę
i na bry­łecz­ce się trzy­ma!

Tatry w zimie – Wacław Wolski

Księ­ży­co­we­go świa­tła ma­gne­zjo­we fale
Za­la­ły srebr­ne Ta­try i re­gli kur­ha­ny…
Śni Gie­wont lo­do­wa­ty, gdy­by ol­brzym szkla­ny,
O świa­tów cza­ro­dziej­skich zie­lo­nym krysz­ta­le…

Gdy­by we­lon pa­ję­czy ta­trzań­skiej Go­pla­ny
Skrzą­cych mro­zu krysz­tał­ków stę­ża­łe opa­le
prze­źro­czą mgłą lo­do­wą za­wi­sły omdla­łe
nad srebr­ny­mi wir­cha­mi… Księ­ży­cem za­la­ny,

Świat lo­do­wy lśni, gdy­by baśń kuta w krysz­ta­le,
Nie­prze­bra­ne ko­pal­nie dia­men­tów i ścia­ny
Lśnią­ce sre­bra szcze­re­go, nie łu­pa­ne wca­le

Ki­lo­fa­mi dźwięcz­ny­mi… Świat szro­nem dzierz­ga­ny,
Mie­nią­cy się tę­czo­wo w ma­rze­nia za­pa­le
W lód i krysz­tał za­krze­pły sen srebr­nej Ma­rza­ny…


Piękno natury zaklęte w górach  

Wiersze o górach ujawniają niesamowitą przestrzeń w oczach naszej wyobraźni.  Zabierają czytelników w tajemniczą krainę, ukrytą wśród strzelistych górskich szczytów, pokrytą białym śniegiem. Prezentowana przez nie wspaniałość zapiera dech w piersiach. Kamienne pomniki rzeźbione przez ruch kontynentów wzbudzają zarówno podziw, jak i strach w ludzkich sercach. Zawrotne wysokości jednocześnie napełniały ludzki umysł spokojem i przerażeniem. Cisza i harmonia przynoszona przez wiatr zabłąkany pomiędzy górskimi szczytami powoduje w wędrowcach uczucie ukojenia. Tutaj można odpocząć od wszystkich trosk i zmartwień dnia codziennego. Jednak góry są tak samo piękne jak i niebezpieczne. Potęga gór jest przytłaczająca, a jej zbocza strome i zdradliwe. Połączenie spokoju oraz przerażenia pozwala ludziom na doświadczenia nieopisanego piękna natury, jej prawdziwej mocy oraz panujących na niej prawach. Potężne górskie szczyty uświadamiają wędrowcom jak krucha, ale zarazem piękna jest ich egzystencja.  

Wiersze opisujące górskie szczyty 

Poeci z jak największym oddaniem chcą nakreślić literacki obraz gór oraz potęgi i piękna, które reprezentują. Szczyty pokryte śniegiem, wąskie przełęcze, strome zbocza, ciemne jaskinie i pełna spokoju natura to fundament inspiracji poetów czerpiących garściami z górskich krajobrazów. Autorzy opisują ten krajobraz w wielu aspektach, momentach oraz ujęciach. Motywy górskie wzbudzają w ludzkich umysłach zbiór różnych rozważań, skojarzeń czy porównań. Są także źródłem rodzących się w ludzkich sercach zwątpień, niepokoju lub strachu. Jednak paleta uczuć oraz przeżyć dotykająca naszej duszy jest o wiele większa. Widok górskich szczytów budzi przerażenie, ponieważ martwa przyroda je otaczająca nie zapewni nam poczucia bezpieczeństwa, a wręcz przeciwnie. Jednak aura jaką emanują góry przyciąga ludzi i daje im coś w zamian – uczucie pełnej wolności. Przemierzając kamieniste zbocza człowiek wystawiony jest na wyzwanie przez nieokiełznaną naturę, ale również przez samego siebie. Wiersze ukazujące różne oblicza skalistych szczytów pozwalają na doznanie wszystkich tych wariantów – zarówno potężnych, pełnych niebezpieczeństw gór jak i miejsca, w którym odnajdziemy ciszę, ukojenie oraz poczujemy smak prawdziwej wolności. 

Wiersz autorstwa Wacława Wolskiego pt. „Tatry w zimie” wręcz w bajkowy sposób opisuje górski krajobraz. Zima okrywając swoją mroźną pierzyną Tatry stworzyła z niej inną, fantastyczną krainę. Zwykły śnieg to kryształki mrozu, a natura pokryta bielą wygląda niczym kłuty diament. Blask księżyca odbijający się w lodzie oraz całunie zimy sprawia, że cały krajobraz pokryty jest iskrzącym światłem. Autor opisał zwykłą zimę w Tatrach w sposób zapierający wdech w piersiach, pozwalając czytelnikowi do przyniesienia się w zupełnie inny, piękny świat. Wacław Wolski przedstawił w swoim dziele śnieżną, kryształową krainę skupiając się na jej delikatności, pięknie oraz krystalicznej harmonii.  

Inny obraz tego krajobrazu nakreśla w swoim dziele „Sen o górach” Leopold Staff. Przedstawia on wielkość oraz potęgę skalistych szczytów, które spowija tajemnica. Góry na czubku pokryte śniegiem, rzeźbione szalonym wiatrem, a u swojego podnóża oraz jaskiniach pozostają niezbadane. W ciemnych, cichych zakątkach kłębi się niepokojący mrok. Autor przedstawia skaliste szczyty jako tajemnicze, dumne, potężne monumenty przyrody, których sił nie wolno lekceważyć. Na końcu wiersza mowa jest o śnie, gdzie osoba mówiąca widzi siebie jako potężnego mocarza, kryjącego mrok w swojej wielkiej duszy. Leopold Staff przedstawił góry jako wielką potęgę, w której tli się niespokojny mrok.  „Sen o górach” to tekst opisujący ten krajobraz jako ucieleśnienie siły, ciemności, ale i wielkości. 

Dodaj komentarz